W psychologii funkcjonuje prawo Yerkesa –Dodsona, które opisuje zależność pomiędzy poziomem motywacji a efektywnością działania. Z tego twierdzenia wynika wprost, że jeżeli chcemy myśleć o efektywności to musimy zająć się motywacją. Ale, co to takiego ta motywacja i motywowanie? Niby wszyscy wiedzą, ale ciągle słyszę pytania jak motywować pracowników? Oczywiście pozafinansowo, bo przecież wiadomo, że finanse zawsze motywują, a ponieważ nie mamy budżetów z gumy to musimy pomyśleć o jakiś innych sposobach. To dosyć powszechny pogląd spotykany pośród menadżerów. Jednak kiedy się przyjrzeć dokładniej co na ten temat mówi nauka, to okazuje się, że biznes od dłuższego czasu brnie konsekwentnie w popełnianie błędów związanych z motywacją i motywowaniem. Dlaczego tak się dzieje? Spróbujmy prześledzić powszechny sposób myślenia o motywowaniu i dlaczego to już nie działa.
Zacznijmy od zdefiniowania tego pojęcia. Otóż powszechne pojmowanie motywacji opiera się na założeniu, że ludźmi kierują popędy związane z unikaniem zdarzeń nieprzyjemnych oraz skłonnością do powtarzania zdarzeń przyjemnych. Natomiast samo motywowanie jest traktowane jako sposób wywoływania u innych ludzi pożądanych zachowań prowadzących do osiągnięcia konkretnych rezultatów. W efekcie zestawienia tych dwóch poglądów w praktyce pojawiają się działania popularnie nazywane metodą kija i marchewki. Upraszczając oznacza to, że nagroda jako zdarzenie przyjemne powinna wywołać oczekiwane zachowanie, a kara lub zagrożenie karą powinno powodować unikanie zachowań niepożądanych. Pytanie tylko czy to działa?
Zacznijmy od tego czy aby na pewno mamy do dyspozycji dwa różne sposoby oddziaływania. Otóż niekoniecznie. Wystarczy popatrzeć na to jak działają systemy premiowe. Prowadząc szkolenia, występując na konferencjach spotkam menadżerów z różnych branż i różnego szczebla zarządzania. Przy okazji tych spotkań zadaje im dwa pytania: Czy w twojej organizacji jest system premiowy? W większości przypadków odpowiedź jest twierdząca. Kolejne moje pytanie brzmi: czy ten system działa? To znaczy czy ma przełożenie na efektywność pracy? I tu też większość jest zgodna, ale zgodność ta wiąże się z przekonaniem, że premie i systemy motywacyjne nie działają tak jak byśmy się tego spodziewali. Powodów dlaczego nie działają jest zapewne wiele, ale spójrzmy na te elementy, które mogą być wspólne i leżeć u podstaw tego stanu rzeczy.
Kiedy marchewka w postaci premii wrasta w system wynagradzania jako jego integralna część, to bardzo szybko traci swoją rolę motywującą. Początkowo jest to faktycznie coś ekstra, ale z czasem pracownicy uważają, że premia po prostu się należy. I w tym momencie przestaje ona być marchewką, tylko staje się potencjalnym kijem. Bo premie przecież można zabrać. Ten mechanizm działa też w drugą stronę. Uniknięcie przewidywanej kary, może być już nagrodą. Wniosek? W koncepcji kija i marchewki jedynym narzędziem jakim dysponujemy aby wpływać na poziom motywacji jest twór nazwany przez profesora Bliklego „Marchwkijem” Bez względu na to czym on jest na poziomie operacyjnym czy to premia, karnet na siłownie czy uszyty na miarę program motywacyjny na potrzeby uzyskania konkretnego wyniku w konkretnym czasie.
Skoro tak jest to dlaczego takie podejście od lat funkcjonuje w biznesie? Dlatego, ze jest to stosunkowo proste rozwiązanie. Może trochę drogie, ale za to proste i w miarę łatwe do zastosowania. I na pewnym etapie, w pewnych okolicznościach i na krótką metę faktycznie działa.
W przypadku zadań opartych na algorytmicznym działaniu, powtarzalnych, automatycznych, to podejście do motywacji sprawdza się. Tyle tylko, że czasy rewolucji przemysłowej i taylorowskiej organizacji pracy mamy już dawno za sobą. Współczesny rozwój technologii stawia zupełnie inne wyzwania pracownikom i menadżerom. Aby w ludziach wyzwolić innowacyjność i kreatywność, stanowiące podstawę obecnej gospodarki potrzebujemy zupełnie innego spojrzenia na motywacje niż do tej pory. Ale o tym będzie w kolejnym odcinku.